Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przed nami kolejna fala pandemii. Martwi to jednak jedynie lekarzy, bo mieszkańcy zagrożenia już nie odczuwają

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Wpływ na coraz większą liczbę zakażeń ma na pewno brak jakichkolwiek obostrzeń sanitarnych. W kwietniu pożegnaliśmy się z maseczkami, które obecnie musimy nosić tylko w placówkach medycznych, nie obowiązuje nas kwarantanna i izolacja, jeśli mieliśmy kontakt z osobami zakażonymi.
Wpływ na coraz większą liczbę zakażeń ma na pewno brak jakichkolwiek obostrzeń sanitarnych. W kwietniu pożegnaliśmy się z maseczkami, które obecnie musimy nosić tylko w placówkach medycznych, nie obowiązuje nas kwarantanna i izolacja, jeśli mieliśmy kontakt z osobami zakażonymi. Łukasz Kaczanowski/Polska Press
Letnia fala zakażeń koronawirusa przyszła dość gwałtownie i niespodziewanie. Od początku pandemii w okresie wakacyjnym nie było bowiem tak dużej liczby wykrywanych nowych przypadków zakażeń. A przed nami dopiero jesień i zima, podczas których szpitale zapełniały się po brzegi chorymi.

17 sierpnia Ministerstwo Zdrowia poinformowało o rekordowych 7175 dziennych przypadkach zakażeniach w naszym kraju, co jest najwyższym wynikiem od kilku miesięcy. Niepokojąco wygląda także liczba 25 zmarłych pacjentów. Jak podkreślają epidemiolodzy, były to osoby przede wszystkim w podeszłym w wieku i z chorobami współistniejącymi.

- Pod tym względem nic się nie zmieniło. Umierają głównie osoby powyżej 70 roku życia, które przez inne choroby mają obniżoną odporność – mówi dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

Obecnie na 23-łóżkowym oddziale w Opolu przebywa 13 chorych zakażonych koronawirusem. Już teraz lekarze zauważają, że wkrótce może zabraknąć miejsc. Szczególnie, że szpitale tymczasowe zostały zlikwidowane, a łóżka covidowe wygaszone.

- Widzimy, że kolejna fala dotarła już do Polski, ale na szczęście nie ma jeszcze takich groźnych skutków, jak poprzednie fale. Przede wszystkim dlatego, że dominujący obecnie wariant Omikron nie jest tak groźny jak wariant Delta. Teraz to chorzy zwykle z dużo lżejszym przebiegiem zakażenia, rzadko zagrażającym życiu. Na szczęście lekarze coraz rzadziej muszą też używać respiratorów – chorzy dobrze radzą sobie bez tego rodzaju wspomagania oddychania. A dodatkowo nasza odporność jest większa czy to po zachorowaniu, czy po zaszczepieniu się – wskazuje dr Błudzin.

O obostrzeniach dawno już zapomnieliśmy

Lekarze zwracają także uwagę, że w okresie letnim zawsze było dość dużo zakażeń wirusami, tzw. patogenami oddechowymi, które powodują różne formy przeziębienia. To nie tylko koronawirus, ale również m.in. rinowirusy i adenowirusy. Takie wirusy przenoszą się bardzo łatwo w trakcie podróży: w samolotach, pociągach czy w komunikacji miejskiej. Dodatkowo w czasie wysokich temperatur nagminnie używamy klimatyzacji – czy to w samochodzie czy w pomieszczeniach, a duże wahania temperatur zmniejszają naszą odporność i ułatwiają zakażenie.

Wpływ na coraz większą liczbę zakażeń ma na pewno brak jakichkolwiek obostrzeń sanitarnych. W kwietniu pożegnaliśmy się z maseczkami, które obecnie musimy nosić tylko w placówkach medycznych, nie obowiązuje nas kwarantanna i izolacja, jeśli mieliśmy kontakt z osobami zakażonymi.

- Z tymi maseczkami w placówkach medycznych i aptekach to też fikcja. Większość z nas lekceważy nawet ten obowiązek – tłumaczy ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

Trudno jest zwalczyć COVID-19, bo wirus cały czas mutuje

W ostatnim raporcie resortu zdrowia z połowy sierpnia podano, że w okresie od 11 do 17 sierpnia badania potwierdziły 22 712 zakażeń, w tym 3737 ponownych. Specjaliści twierdzą jednak, że faktyczna liczba jest znacznie wyższa, bo wiele osób robi domowy test, a to oznacza, że ci zakażeni nie są uwzględniani w statystykach.

- I najgorsze w tym wszystkim jest to, że osoby z dodatnim wynikiem testu wykupionego w aptece chodzą po ulicach, przychodzą w nasze miejsca pracy, do klubu, teatru, kina czy na siłownię. I przy okazji roznoszą wirusa dalej. A to błędne koło, w którym będziemy zarażać się nawzajem – podkreśla opolska epidemiolożka.

Jednocześnie dodaje, trudno jest zwalczyć COVID-19, bo wirus cały czas mutuje. W klasyfikacji WHO pięć wariantów SARS-CoV-2 należy do kategorii wariantów wywołujących niepokój: Alfa, Beta, Gamma, Delta i Omikron. A wirus nie umrze, dopóki żyje chociażby jedna komórka, w której może się namnożyć. Można go wypędzić z Ziemi tylko wtedy, kiedy nie będzie żadnej komórki podatnej na jego atak. Tak się stało tylko z ospą prawdziwą. Dlaczego? Bo zaszczepiliśmy wszystkich ludzi na Ziemi, ten wirus nie miał już kogo zarazić i przepadł. Inaczej jest z SARS-CoV-2, ponieważ w tym przypadku zaszczepienie całej populacji może okazać się niemożliwe. Przede wszystkim z powodu aktywności lobby antyszczepionkowego, które od początku wynalezienia szczepionki na COVID-19 rozprzestrzenia w opinii publicznej nieprawdziwe informacje o skutkach zaszczepienia.

- Nawet w Opolu widziałam, jak z tych obrzydliwych plakatów straszono rodziców, aby pod żadnym pozorem nie zaszczepiali swoich dzieci. To idiotyzm, inaczej nie można tego nazwać – ocenia dr Błudzin.

Jak przebiegają szczepienia w Europie?

Pierwszą osobę w Polsce zaszczepiono w szpitalu MSWiA w Warszawie w niedzielę 27 grudnia 2020. Zaledwie sześć dni po tym jak Komisja Europejska zatwierdziła pozwolenie na dopuszczenie pierwszej szczepionki przeciw COVID-19 w całej UE.

W Polsce jak do tej podano 54,6 mln dawek. Pełną dawką zaszczepiło się 22,5 mln osób. Dawkę przypominającą przyjęło niemal 12 mln obywateli. Przytoczone statystyki przekładają się na 59,3 proc. zaszczepionych Polaków.

Niemcy przyjęli łącznie 172,59 mln dawek. Obiema zaszczepiło się 64,5 mln obywateli Federalnej Republiki Niemiec. Ze statystyk wynika, że zaszczepiono 77,5 proc. populacji Niemiec.

W Wielkiej Brytanii zaszczepiono 149 mln osób. W pełni zaszczepionych obywateli jest jednak ponad 3 razy mniej obywateli czyli 50 mln osób. Poziom pełnego zaszczepienia wyspiarzy to 74,4 proc.

W Francji przynajmniej jedną dawkę przyjęło 145 mln obywateli. W pełni zaszczepionych jest 52,9 mln co przekłada się na 78,4 proc. społeczeństwa.

Z kolei w Rosji szczepiono Sputnikiem. W 2021 roku wielu Rosjan miało problem z podróżowaniem po Europie ze względu na wymagania dotyczące posiadania unijnego certyfikatu szczepienia. UE nie uznawała rosyjskiej szczepionki. Dochodziło nawet do turystyki koronawirusowej - czyli wyjazdu z kraju po szczepienie.

Sputnika podano 167 mln obywateli. W pełni zaszczepionych jest 74 mln, co przekłada się na 51,4% odporności populacyjnej. Do tej pory nie wiemy jednak czy Sputnik jest skuteczny. Ponoć skuteczności rosyjskiej szczepionki nie jest pewny sam Władimir Putin, który zasłynął ze spotkań między narodowych po dwóch stronach długiego stołu czy spotkania z robotnikami zza plastikową ścianą.

Czwarta dawka szczepienie ma uodpornić organizm

- Jeśli ktoś się zaszczepił, to może czuć się już bezpiecznie. Oczywiście tylko pod warunkiem, że nie było to tylko jedne szczepienie, tylko przyjął już także dawkę przypominającą. Obecnie zakażają się bowiem osoby, które były szczepione, ale dość dawno, więc ich odporność naturalnie zmalała. Cieszy oczywiście, że bardzo wiele osób przyjęło trzecią dawkę przypominającą, ale były to głównie osoby starsze. Młodzież jakoś nie kwapi się do szczepień, bo uważa, że ich choroba nie dotknie. Warto więc, aby wszyscy, którzy mogą, przyjęli też czwartą dawkę szczepionki, co podniesie zdecydowanie odporność i uchroni nas przed ciężkim przebiegiem choroby – tłumaczy dr Wiesława Błudzin.

Od 22 lipca rozpoczął się w Polsce proces szczepień drugą dawką przypominającą u osób, które ukończyły 60 lat oraz osób, które ukończyły 12 lat i mają wskazania do szczepienia w związku z zaburzeniami odporności. Wcześniej, od 20 kwietnia, z tej możliwości mogły skorzystać m.in. osoby, które ukończyły 80 lat.

Przed podaniem drugiej dawki przypominającej należy zachować odstęp co najmniej czterech miesięcy od podania pierwszej. W drugim szczepieniu przypominającym stosowane są wyłącznie szczepionki mRNA: Comirnaty (Pfizer-BioNTech) i Spikevax (Moderna). Do podania drugiej dawki przypominającej zaleca się ten sam preparat, którym zrealizowano pierwszą dawkę przypominającą.

A od środy, 17 sierpnia pracownicy wykonujący czynności zawodowe w placówkach ochrony zdrowia, w tym w aptekach i punktach aptecznych, a także studenci kierunków medycznych, mogą przyjąć drugą dawkę przypominającą szczepionki przeciwko COVID-19. Szczepienie przysługuje również pracownikom medycznym zakładów leczniczych dla zwierząt.

- Czwarta dawka szczepienie przeciw COVID-19 ma uodpornić organizm na Omicron, najbardziej zaraźliwą mutację wirusa. Uważam, że koronawirus będzie powracał do nas jak grypa, a to oznacza, że szczepić będziemy się co roku. Wirus bowiem mutuje, a my żeby ciężko go nie przechorować i uchronić się przed śmiercią spowodowaną zakażeniem, będziemy musieli regularnie uaktualniać naszą jedyną broń przeciwko niemu, jaką posiadamy, czyli szczepionkę - dodaje dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przed nami kolejna fala pandemii. Martwi to jednak jedynie lekarzy, bo mieszkańcy zagrożenia już nie odczuwają - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na glucholazy.naszemiasto.pl Nasze Miasto