Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Baszta Montalamberta w Kędzierzynie-Koźlu. Miała zatrzymać wojska Napoleona. Jak dziś wygląda?

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
To jeden z najbardziej wyjątkowych i jednocześnie mało znanych zabytków architektury wojskowej na terenie współczesnej Polski. Baszta Montalamberta, zwana również Fortem Fryderyka Wilhelma, była najmocniejszym punktem obrony kozielskiej twierdzy. Przetrwała do dziś, ale nie ma pomysłów na jej zagospodarowanie.

Z zewnątrz przypomina nieco krakowski Barbakan i miała podobne zadanie - odsunąć jak najdalej oddziały wroga próbujące szturmować miasto. Baszta Montalamberta, zwana również Fortem Fryderyka Wilhelma, to jeden z najciekawszych zabytków architektury wojskowej na terenie współczesnej Polski. Znajduje się przy ulicy Portowej w Kędzierzynie-Koźlu.

Gdy powstawała ponad 200 lat temu, była pierwszą tego typu budowlą w Prusach. Miała chronić rdzeń kozielskiej twierdzy, czyli samo miasto.

Wtedy było to o tyle istotne, że w czasie wojen napoleońskich artyleria zaczęła stosować nowy rodzaj pocisków napełnianych substancją palną, które działały na zasadzie bomby. Jako pierwszy na budowę wysuniętych schronów z działami wpadł Francuski generał Rene Montalambert.

Do budowy przystąpiono w 1805 roku. Szybko zorientowano się, że w zasięgu fortecznej artylerii znajdzie się wieś Kłodnica, a także Kanał Kłodnicki wraz ze śluzami i składnicą żelaza. Okrągła podstawa wieży teraz ma 33,9 metra szerokości i 24,5 m wysokości.

Na każdym z dwóch pięter mogła pomieścić po 28 dział wraz z amunicją, załogą i zapasami. Do chwili wybuchu wojny w 1806 roku zdążono jednak wznieść tylko pierwszy poziom, drugi został dobudowany już po słynnej bitwie o Koźle.

Pierwszą załogą fortu była kompania piechoty narodowej i artylerzyści pod dowództwem kapitana Brixena. Część żołnierzy stanowili rekruci polscy. W większości nie byli oni jednak wierni pruskim dowódcom, nierzadko porzucali broń, bądź też przechodzili na stronę armii Napoleona.

Swoją szczególną rolę baszta odegrała podczas oblężenia Koźla w 1807 roku. Była przeszkodą dla wojsk napoleońskich oblegających miasto.

To m.in. z niej ostrzelano stanowisko dowodzenia jednego z generałów wojsk oblężniczych, który zakwaterował się w leśniczówce na terenie Kłodnicy. Kula armatnia przebiła kryty gontem dach i uderzyła w sąsiadujący z budynkiem dąb, a mało nie zabijając generała.

5 marca 1807 roku zbuntowała się załoga Fortu Wilhelma. Bunt objął w sumie 95 żołnierzy, spośród których 55 zbiegło. Zbiegli żołnierze zapewniali wojska napoleońskie (a konkretnie Bawarczyków służących u boku Francuzów), że znaczna część załogi nosi się z zamiarem ucieczki, o ile będą dobrze traktowani i dostaną paszporty do domów rodzinnych. Umówiono nawet stosowny znak, na który miała dokonać się ucieczka.

Ostatecznie cała twierdza kozielska poddała się, ale nie została zajęta w wyniku pokoju w Tylży.

Obecnie zabytek znajduje się w prywatnych rękach. Wciąż niszczeje, chociaż podjęte zostały pewne kroki zmierzające do odnowienia i konserwacji. Zabezpieczono m.in. budowlę przed dostępem osób postronnych, wykonano rekonstrukcję skrzydła drzwi wejściowych oraz remont sklepienia nad pierwszą kondygnacją. Prace prowadzono w uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glucholazy.naszemiasto.pl Nasze Miasto