Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na rowerach z Nysy pod Grunwald

Krzysztof Strauchamnn
Archiwum prywatne
Trzej starsi mieszkańcy Nysy w ciągu 6 dni przejechali 770 km śladem wojny krzyżackiej.

Jerzy Strzelczyk (64 lata) i Józef Tkacz (67) oraz Sanisław Szymura (78) ruszyli Szlakiem Wielkiej Wojny Grunwaldzkiej. Przez 6 dni przejechali 770 km z Czerwińska nad Wisłą do Golubia Dobrzynia. Wrócili przed tygodniem.

- Staszek to prawdziwy torpedo. Jechał jak na wyścigu. Tymczasem my jesteśmy turystami na rowerach, wszędzie chcieliśmy się zatrzymać, rozejrzeć, zwiedzić - śmieją się dwaj młodsi rowerzyści.

Wrześniowa wyprawa zapisze się w ich pamięci jako wyjątkowo chłodna i górzysta, choć na mapie to płaskie tereny. Seniorzy-rowerzyści codziennie o 7.20 już siedzieli na rowerach. Około 17.00, średnio 120 km dalej, intensywnie rozglądali się za miejscem na nocleg. Głównie na kwaterze agroturystycznej, choć w jednym miejscu zaproponowano im luksusowy zajazd po 210 zł od osoby. Tam podziękowali i poszli dalej.

- Jednego dnia zdarzył się nawet przymrozek. Krótkie spodenki zabraliśmy, ale zostały w plecaku. Jechałem w kominiarce na głowie - opowiada Józef Tracz. - Rajd był jednak udany. Nikt nie zachorował, nawet przysłowiowego kapcia nigdzie nie złapaliśmy. I zobaczyliśmy wiele ładnych miejsc.

Na całej trasie nie spotkali ani razu innych turystów-cyklistów. I tylko kilka razy miejscowych pędzących na rowerze po zakupy. W Olsztynie trafili na święto - 660. rocznicę powstania miasta. Zwiedzili wszystkie muzea w tym mieście. W Grunwaldzie było natomiast zupełnie pusto.

- Ogromne pole i mała wioseczka Grunwald. Oprócz monumentu upamiętniającego bitwę nic tam nie ma - opowiada Jerzy Strzelczyk. - Brakuje nawet reklam, wskazujących to miejsce przy drogach.
- Drogi krajowe bardzo dobre, ale boczne drogi wąskie, dziurawe, w bardzo kiepskim stanie, dużo gorsze niż u nas - relacjonują rowerzyści z Nysy. - Za to kierowcy dużo ostrożniejsi niż nasi. Kiedyś jechaliśmy długim podjazdem pod górkę, a za nami ciągnął się coraz większy korek aut. Nikt nie wyprzedził, bo na szosie była podwójna ciągła linia.

No, ale są też widoczne efekty tej ostrożności. Na całej trasie panowie widzieli tylko jeden przydrożny krzyż, ustawiony w miejscu śmiertelnego wypadku. Jeden na blisko 800 przejechanych kilometrów. U nas byłyby ich dziesiątki.

- Za to ludzie na tych naszych wyjazdach są coraz bardziej nieufni - podsumowuje Józef Tracz.- Dawniej, kiedy prosiliśmy we wsi o podbicie pieczątki na książeczce, to sołtys zapraszał do domu, częstował. Tu przybijał nam pieczątkę przed domem. Nie zdarzyło się też nam, żeby ktoś zagadnął przyjaźnie: skąd jesteście, po co jedziecie? Nawet sklepowe nie chciały nam podbijać pieczątki. Bo po co? A może lepiej zapytać szefa?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto